Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy seansem filmowym „Między nami żywiołami”. To piękna opowieść o mieszkańcach fantastycznego Miasta Żywiołów z jego architektonicznymi cudami. Iskra, reprezentująca drugie pokolenie Ogni, przybyłych z odległej Palinezji, musi dokonać wielu trudnych wyborów. Czy być wierną rodzicom, czy zaspokoić prywatną ambicję? Czy żyć zgodnie z tradycją, czy duchem nowoczesności? Co wybrać dziedzictwo, czyli rodzinny interes, czy własną ścieżkę życiową? W filmie pojawiło się także wiele abstrakcyjnych pojęć i przysłów, które w atrakcyjny sposób przedstawiono w postaci konkretów. Wsiąknąć jak w gąbkę. Dolać oliwy do ognia. Zrobić kibicowską falę czy różnić się jak ogień i woda. Nie zabrakło również pięknej i wzruszającej miłości, zarówno tej romantycznej jak i rodzicielskiej, dla której nic nie stanowi przeszkody.
Z bajkowego Miasta Żywiołów udaliśmy się w podróż dookoła świata, którą rozpoczęliśmy w papuaskiej wiosce, wizytą w domu na palach. Papuaski dom przywitał nas cudownym chłodem, bowiem ze względu na swoją budowę, bambusowa chatka na palach idealnie nadaje się na odpoczynek w gorącym klimacie Nowej Gwinei. Przymierzaliśmy spódniczki wykonane z trawy, podziwialiśmy ręcznie wykonaną biżuterię oraz podjęliśmy próbę gry na bębnie.
Następnie udaliśmy się do Azji, gdzie poznaliśmy realia życia na rozległych mongolskich stepach. Wchodząc do mongolskiej jurty trzeba przestrzegać kilku podstawowych zasad: nie można nadepnąć na jej próg oraz trzeba posiadać nakrycie głowy, w przeciwnym razie naruszylibyśmy godność właścicieli domu. Zaskoczeniem był dla nas fakt, że rozłożenie takiej jurty, dwóm osobom, zajmuje około 3 godzin bez użycia chociażby jednego gwoździa. Najpierw ustawia się drzwi i kraty ścian, później krokwie dachowe, aż powstanie gotowy szkielet. Następnie układa się ozdobną, spodnią warstwę pokrycia, ocieplenie z wojłoku i okrycie zewnętrzne. Na końcu pokrycie i całą konstrukcję wzmacnia się przy pomocy lin.
Po Mongolii przyszedł czas na Arktykę i igloo! Specyficznym elementem eskimoskiego igloo jest długi korytarz, czyli tak zwany łapacz chłodu, który prowadzi do większego pomieszczenia. Dowiedzieliśmy się, kto i dlaczego, mieszkańców Arktyki, nazwał Eskimosami oraz jaki jest ich stosunek do tej nazwy. Poznaliśmy zarówno tradycyjną, jak i nowoczesną stronę życia Innuitów. Dzisiejsza Arktyka, choć nadal jawi się jako kraina wiecznych lodów i śniegów, nie jest już miejscem całkowicie odciętym od cywilizacji. Budowa igloo sprawiła wszystkim wielką frajdę.
Kolejnym etapem naszej podróży była Ameryka Północna, gdzie czekały na nas indiańskie tipi. Już z daleka widać było namioty w kształcie stożków. Oczywiście nie obyło się bez przymiarek indiańskich pióropuszy. Konieczność częstego przenoszenia obozu w ślad za stadami zwierząt, sprawia, że tipi można łatwo złożyć i przenieść w dowolne miejsce.
W Ameryce Południowej dotarliśmy do Peru, przekonując się, jak bardzo różnorodny jest to kraj. Odwiedziliśmy peruwiańską chatę usytuowaną na kamienistym zboczu. W górskiej chatce, zbudowanej z kamieni, odkrywaliśmy kulturę Indian Quechua, oglądają tradycyjne stroje, instrumenty muzyczne i maski używane podczas słynnego karnawału. Duże wrażenie zrobił na nas instrument zwany kijem deszczowym, używany do wywoływania deszczu, a co ciekawe wykonany z suszonego na słońcu pnia kaktusa.
Ostatnim etapem naszej podróży była wioska Afrykańska, gdzie zatrzymaliśmy się na dłużej. W znakomicie zrekonstruowanych chatach można było zobaczyć oryginalne stroje i przedmioty codziennego użytku, ale największe wrażenie zrobiły na nas afrykańskie dzieci, które wręcz imponują tym, co potrafią zrobić z rzeczy znalezionych na śmietnikach. Kolekcja niezwykłych zabawek wykonanych z resztek drutu i kapsli była wręcz imponująca.
Nie lada atrakcją były figury zwierząt, w tym mongolski jak, którego udało nam się wydoić i plująca lama, która wywołała wybuchy śmiechu. Ten odległy i odmienny Świat, często nieznany, lecz niezmiernie przez to interesujący podziwialiśmy w Parku Edukacji Globalnej – Wioski Świata.